„A miała być ładna pogoda!” – tak, do 9.00...

Spotkaliśmy się o tradycyjnej godzinie pod pomnikiem Solidarności w dość okrojonym składzie, bo tylko czteroosobowym (FA, dziadek FA, pan Jacek i Damian). Z powodu braku przewodnika – Stacha - postanowiliśmy jechać na krótszą wycieczkę. Trochę odstraszała nas pogoda, ale skoro już się spotkaliśmy... Zjechaliśmy Browarną (z myślą obrania kursu na TBG) i pogoda momentalnie się pogorszyła. Po krótkiej dyskusji pod wiaduktem zarządzony został powrót. Pan Jacek wpadł na pomysł nabicia chociaż kilku honorowych kilometrów – pojechaliśmy w stronę centrum miasta ulicą Zawichojską (jedyna atrakcja tej wycieczki)... Pod kościołem św. Michała rozstałam się z męską ekipą (która pomknęła w stronę osiedla), a sama – robiąc tzw. pokazówę - wróciłam do domu przez Starówkę... (oczywiście cała mokra!)

Do napisania relacji zainspirowała mnie przewrotna pogoda, a właściwie błękitne niebo, które ukazało się o godzinie 11.
No i jak tu się nie wkurzyć?