Zachęcona przez FAramkę postanowiłam napisać kilka zdań relacji z pikniku rowerowego w Beskidzie Niskim.

Do wyjazdu zainspirowała nas nazwa pikniku: Rowerem przez magiczną krainę Łemków i Pogórzan. Szkoda tylko, że termin zbiegł się z wyjazdem na Roztocze, zdecydowaliśmy, że pojedziemy tam gdzie jeszcze nie byliśmy i spróbujemy swoich sił w trudniejszym terenie.

Czytaj więcej: III Piknik Rowerowy w Beskidzie Niskim [22-25.05]

Zasadniczo to na tymże wyjeździe prezes dbał o nas jak ojciec najlepszy (jak anioła głos) i nieprawda, że dach przeciekał, zwłaszcza, że prawie wcale nie padało.
No to może tyle tytułem wstępu.
Ogólnie rzecz biorąc, damy radę. Jak anioła głos.


Środa, 21. maja

Jak nie urok, to sraczka. Znaczy nie dosłownie. Chociaż z drugiej strony... tak można mniej więcej w metaforycznym skrócie określić warunki atmosferyczne, które absolutnie nie zachęcały do jakiejkolwiek aktywności życiowej poza miejscami zadaszonymi.

Czytaj więcej: Rajd na Roztocze - Susiec [21-25.05]

Hmm, od czego tu zacząć. Jestem początkującym relacjopisarzem i robie to pierwszy raz i zapewne ostatni. No, może przedostatni.

Zebraliśmy się pod pomnikiem o wyjątkowo nocnej godzinie: była dopiero 9:00 (!). Co mogę dodać: nie spóźniłem się... To już nie lada wyczyn, albowiem poszłem (daleko nie było) po rozum do głowy i wstałem 15 minut wcześniej. Ale powróćmy do Equipy.

Czytaj więcej: Nowe (+ spotkanie organizacyjne dot. Roztocza) [11.05]

Niedziela jak rower – służy do jeżdżenia. Co więcej, do jeżdżenia na tymże. Także nie ma, że boli i że po sobocie, tradycyjne zdjęcie grupowe pod pomnikiem i w drogę! (Pewną szczególność tego zdjęcia stanowi jednak, że po pierwsze nie ma na nim FAramki, bo się wstydzi z nami na zdjęciach być i z nami jeździć, na przykład zamiast z nami jeździ skrótami, które są dłuższe od normalnej drogi, a po drugie można zaobserwować na nim, tym zdjęciu, ciekawy szczegół anatomiczny: Fujiemu wystaje z szyi ręka. Piwo temu, kto znajdzie tam jakiś inny element świadczący o jedności anatomicznej ręki z jakaś resztą).
No to jedziemy. Tam, gdzie zawsze...

Czytaj więcej: Lasy Niżańskie [18.05]

Po świeżym – sporządzonym jeszcze w niedzielę wieczór – bilansie zysków i strat minionej wycieczki, dochodzę... dochodzę... dochodzę do wniosku, że plusów było znacznie więcej niż minusów. Powiem więcej: wszystko mijało w najlepszym porządku, ze szczęśliwymi trafami i chwilami wzruszenia, a jedynym negatywem było moje wprowadzenie 15-stu bajkerów w błąd. Trasa okazała się być dłuższą niż spodziewałam się tego po niej. I zwracam honor Stachowi, któremu wmawiałam, że „nie zna się”. Jednak się zna :-)

Czytaj więcej: Zaklików (zasadniczo) [20.04]