Nowe [30.08]
- Szczegóły
I w ten oto sposób obraliśmy kurs na Nowe.
Nie wiem, co można ciekawego napisać o drodze "tam". Nic się nie działo. Nuda. No może poza samym początkiem pedałowania, kiedy to dowiedzieliśmy się, że im człowiek zgiętszy, tym mniejszy opór (gwoli ścisłości - to słowa Pani Ani, nie Alutki czy Fujiego; nie należy więc interpretować tego jednoznacznie).
Na końcu Chwałeckiej śmignął mi w oddali Zbyszek, który pędził główną drogą na Ożarów - chciał nas dogonić. No tylko że my byliśmy za nim. Kapnął się w Jakubowicach i poczekał na grupę pod sklepem (czy raczej "za"). Zaopatrzyliśmy się w kiełby i odjechaliśmy z niesmakiem - nie było Frumenta/Tymbarka!!!
Po jakiejś godzince (bo nie zatrzymywaliśmy się na dożynkach w Lasocinie) dotarliśmy do Nowego, gdzie czekali na nas: Wojciec z Karolcią i Piotr. Mieli kiełbasę, kaszaneczkę, cztery różne ciasta Agi, kawę zalaną nie-wrzątkiem i Olę (lalkę Karolci). Piknik jak się patrzy! W Sielskiej Dolinie zawsze jesteśmy witani z otwartymi ramionami, za co kolejny raz oficjalnie dziękuję Panu Czesiowi.
Jeśli chodzi o ciekawsze wydarzenia podczas popasu w Nowym, to nie mogę nie wspomnieć o kapciu w moim Tourrexie (bardzo bezpieczny rower!), a stało się to nagle i całkiem bez sensu - po prostu BUCH! Chłopy ochoczo zajęły się klejeniem dętki, dymaniem i ocenianiem sprawy. Dętka nie wytrzymała napięcia
Droga powrotna również bez szału - jechaliśmy, jak zarządził Paweł, przez Dębno, Linów, Zawichost (tutaj postój na wyrównanie szeregów), blablabla, Dwikozy (postój na zebranie sił przed górwą w Dorazie, która, wg Dziabąga, spłaszczyła się po wylaniu nowego ancfaltu) i Sandomierz. I foto pod Kwaskiem (tym razem bez kryptoreklamy). I jeszcze szybkie ustalenie planu całego tygodnia. I do zobaczenia we wtorek/czwartek/niedzielę!