Na wycieczkę do Ptkanowa wybrało się niemal tuzin cyklistów. Zwarci i gotowi stawili my się pod lodem, chociaż pogoda nie rozpieszczała. Chociaż nie ma się co dziwić - to już wrzesień. Naszym pierwszym celem był rynek w Opatowie, ale powoli, spokojnie - nie tak prędko! Najpierw musieliśmy zmierzyć się z kilkoma (kilkunastoma?) podjazdami wśród sadów i pól. Kręciliśmy do Opatowa mniej czy więcej żółtym szlakiem, więc nie mogło być nudno.

Po drodze kilka małych postojów: a to za radarami na rozstaju dróg przy krzyżu, a to po pokonaniu wąwozu w Dacharzowie, czy w Malicach na prelekcję Mariusza o starym cmentarzu... Przez Nikisiałkę Małą przejechaliśmy jak nigdy dotąd - lekko i przyjemnie. Powód? Nowiuśki ancfalt, jeszcze ciepły! W Karwowie zapadła decyzja, że skoro żółtym, to żółtym do końca! Zjechaliśmy więc na szutrówkę i przez Wąworków od d... strony wjechaliśmy do Opatowa.

Czytaj więcej: Ptkanów [09.09]

Mail od Pani Prezes zaskoczył mnie równie mocno jak zima co roku zaskakuje drogowców. Napisać relację, ze Szczawnicy, z lipca... a za oknem już listopad... Niby obydwa miesiące zaczynają się na "li", ale jest między nimi 100 dni różnicy... Czy ja coś jeszcze pamiętam? Są ślady z GPS-a, są zdjęcia... ooo jest PDF, a jak jest PDF z pewnością w całości zrealizowany być musiał. Coś się z tego skleci. No to jedziemy. A pojechaliśmy w sile 4 samochodów, 12 osób i 7 rowerów. Wiem, wiem, statystycznie wychodzi 0,58 roweru na osobę, ale wcale nie oznacza to, że część osób liczyło na darmową przejażdżkę na ramie. Ilość rowerów została uzupełniona na miejscu w drodze wypożyczenia. Na miejscu czekała też na nas wypożyczona Babka, która od tygodnia wypłaszczała trasy na nasz przyjazd. Piątkowa wieczorna odprawa trwała krótko, zadziwiająco krótko. Wszyscy chcieli porządnie wypocząć, wszak następnego dnia czekały nas GÓRY. I nie na darmo wyjazd ten otrzymał kryptonim "I CWRWG".

Czytaj więcej: Pieniny - Szczawnica [27-29.07]

Jak obyczaj stary każe... Bike Equipa co roku musi odbyć przynajmniej jeden rowerowy piknik nad wodą. Prognozy pogody na początku sierpnia sprzyjały bardziej wylegiwaniu się, moczeniu nóg i grze w pędzące żółwie aniżeli pedałowaniu setek dziesiątek kilometrów. I tak w niedzielny poranek stawiliśmy się na zbiórce uzbrojeni w majtki pławne i akcesoria piknikowe!

Pod Bramą było nad 12 osób kręcących + 2 mobilne silnikowo. Wśród tuzina cyklistów znalazła się Ola - świeżo powrócona z Chin. W Grębowie dołączyła jeszcze Stalówka, czyli Majka i Andrzej. Lodzik, oranżadka i lecimy dalej. Jeszcze zakupy w wydrzańskim sklepie i... świat opanowały chmury. Ale plan jest plan - jedziemy nad Klonowe!

Czytaj więcej: Klonowe [05.08]

Pomysł wycieczki na stawy w Jamnicy urodził się w naszych umysłach podczas mazurkiej eskapady, z której to mieliśmy wrócić w nocy z soboty na niedzielę. Szkoda więc było zmarnować pięknej letniej niedzieli na odsypianie czy jakieś inne niedorzeczne działania. Zbiórka wyjątkowo później - o godz. 11:00. Wbrew oczekiwaniom pod Bramą pojawiła się spora grupka cyklistów, w tym Karolcia - na rowerze, a nie autem.

Pojechaliśmy sobie przez Powiśle, Zalesie Gorzyckie i wzdłuż wału przy Łęgu do Przybyłowa, a dalej kosmicznym mostem (atrakcją wycieczki) do Orlisk. Dalej lasem, lasem, lasem... lasem i jeszcze lasem, aż do samych stawów.

Czytaj więcej: Stawy w Jamnicy [26.08]

Nastał wrzesień roku pańskiego dwa tysiące dwunastego. Przez księstwo Sandomierskie przemknęła wiadomość, że zamek w Ujeździe oblężony i że na ratunek ruszyć trzeba. Stawiło się zatem pod wielkim kamieniem ośmiu rycerzy i jedna rycerka, by na swych rumakach na odsiecz uderzyć. Ruszyli bladym świtem głównym traktem w stronę Włostowa. Prowadził ich dzielny rycerz Jarek z Gołębiowa, który włości te znał najlepiej. Po chwili rycerka musiała zawrócić nie mogąc utrzymać swego rumaka na wodzy. A wszystko przez kontuzję ręki, której to nabawiła się podczas niedawnego turnieju w konkurencji przewracania tarczy. Pożegnawszy się z rycerką ośmiu śmiałków pognało dalej głównym traktem.

Czytaj więcej: Ujazd [02.09]