30 września to, jak powszechnie wiadomo, dzień nie byle jaki. I o to w ten poranek świąteczny na zbiórce stawiło się 7 chłopaków (i 2 dziewczyny). W drogę ruszyliśmy tuż po nabyciu drogą kupna świątecznych obważanków (przez chłopaków rzecz jasna). Pierwsze kilka-naście kilometrów do najprzyjemniejszych nie należało: kręcenie główną do Sobótki, silny wiatr niekoniecznie wiejący w plecy, a do tego Góra Wysiadłowka i mokre plecy. Rekompensatą były promyki słońca (które nie opuszczały nas przez całą wycieczkę) oraz jarkowe jabłka oraz jabłka z sadu wujka Ordosa.

Od Sobótki pojechaliśmy boczną drogą, wreszcie dwójkami czy trójkami, wreszcie mogliśmy spokojnie podzielić się wrażeniami na temat pięknej jesieni. I tak dotarliśmy do Śmiłowa, gdzie w zachwycie zwiedzaliśmy dwór z zewnątrz.

Czytaj więcej: Nowe [30.09]

To piszę, znaczy zasiadłem, właściwie znowu zasiadłem. Najdłuższa relacja w życiu, ale wszak czas względnym jest - to i słowo "najdłuższa" niekoniecznie znaczy to, co zakładam. Może się przeniesie to na liczbę słów. No to niechaj fontanna tryśnie.

Zlecono nie pisarstwo w czerwcu, mamy listopad, wydarzenie odbyło się w sierpniu, znaczy dystans zdążyłem sobie wyrobić zarówno przed jak i po. Fontanno tryskaj. Jest kilka powodów, dla których ocena działań ludzkich z punktu widzenia ich racjonalności, bywa nieraz wątpliwa, bez użyteczna lub niewykonalna. Ale spróbujcie przebrnąć przez owy gąszcz słów skleconych. I nim woda przeleje się przez krawędź czaszy fontanny, postaram się nakreślić obraz owej roweroeskapady roku. Żeby nie było zbyt dziwnie napiszę z perspektywy listopada, chociaż palce na klawiszach by polatały w trakcie wariacji na temat relacji z perspektywy czerwca. Ale napiszę coś, co zrozumieją ci co byli, a nie tylko ja. Zwało się Mazury 2012. Data sierpień. Przyszło nam się mierzyć z żeglarstwem, na rowerach oczywiście. Żeglarstwem czyli wielką sztuką, której sens polega na tym, aby posuwać się powoli i donikąd, chorując przy tym z zimna i ponosząc olbrzymie koszty. Tak się mogło wydawać, ale spokojnie, mieliśmy osiem dni, aby to liznąć i powąchać i pomacać.

Czytaj więcej: Mazury [19-25.08]

Godzina 7 z minutami. Neonowa pobudka. Pada deszcz. Ale to info ze Stalowej Woli. Eee, śpię dalej. Godzina 8 z minutami. Wiktor deszczu nie potwierdza. No to wstajemy, nie śpimy, zwiedzamy!!! Godzina 9 z paroma minutami wstecz. Ano pada, a może to tylko mgła opada? Asfalt mokry, ale jakby wysychał?

Godzina 9 zero zero. Skąd tylu cyklistów na zbiórce??? Widać chłopy nie mają co w domu w niedziele robić... Smile Szybka inwersja trasy i ruszamy. Lans przez Stare Miasto - w końcu dzisiaj Wicek! Obważanków nie kupujemy, będzie na to czas po powrocie.

Czytaj więcej: Kotowa Wola [14.10]

Jeszcze przed tygodniem była tak ładna pogoda, że trzeba było zasłaniać okna, żeby widzieć ekran, a dzisiaj? A dzisiaj jest taka pogoda, że ze spokojnym sumieniem można zasiąść przed pecetem i relację napisać. Trochę czasu minęło, co nieco umknęło i niestety prawo Clyde'a "im dłużej zwlekasz z tym, co masz do zrobienia, tym większa szansa, że ktoś cię wyręczy" nie sprawdziło się tym razem. Jeszcze po głowie mi się szwęda prawo Tertila "sprawa raz odłożona dalej odkłada się sama", ale czy tak można w nieskończoność? Nie będę sprawdzała, nie tym razem.
Zakończenie sezonu - skoro coś się zakończyło, to chyba pora na jakiś test. Ostrzegam, że prosty nie będzie, ale i nagroda, za prawidłowe, zaznaczam 100% bezbłędne, rozwiązanie nie byle jaka, ale o tym potem, żeby trema nie zjadła delikwentów.

Czytaj więcej: Zakończenie sezonu - Lasy Janowskie [20-21.10]

16.09.2012 - Żadnej szczególnej kombinacji cyfr nie widzę. Tydzień minął, jak Wrzesień na swych imieninach się gościł. Coś mi mówi, że to zły trop.
Nostradamus, owej daty wyraźnie w swych wizjach nie zaznaczył. Dopiero grudzień się pojawił, ale raczej po lekturę nie sięgajcie, zwłaszcza Tomek, bo znaczyłoby to, że swoim "dynamitem" się nie nacieszy. Coś mi podpowiada, że trop niezgorszy, acz zbyt ambitny.

Pora na źródło znane i lubiane, niebieski pasek już jest. Też mi njusy, zdjęcia sprzed dwóch lat. Albo ja mam filtr źle ustawiony, albo się FA nazbyt sentymentalna zrobiła. Niemniej jednak pragnę zaznaczyć, iż zdjęcie z mojego aparatu, debiut w fbkowej galerii FA ma za sobą, pora na wiktorcyne cacuszka (zanim przejdziesz do dalszej części tekstu, spakuj, spakuj na sobotę). Przepraszam, za chwilową słabość i zboczenie z tematu. Natenczas coś mi podpowiada, wyloguj się.

Czytaj więcej: Ujście Sanu [16.09]