Ekhm.. mała przedwzmianka.. relacje pisze w kilka tyg. po wycieczce. Proszę nie czepiać się, że nie ma wielu szczegółów.

Zbiórka - pod Bramą (tam gdzie zwykle.. ja to nie widzę sensu pisać gdzie to my się spotykamy bo tylko jedno mamy miejsce spotkań :P). Byli - mua, Stachu, Doktor, Piotrek, FA, Amra i Lampart. Nasz wyjazd się troszeczkę opóźnił, bo czekaliśmy na "pana od matematyki". Nie mogąc się doczekać jazdy wyruszyliśmy mu naprzeciw z nadzieją, że go spotkamy. Niestety nie spotkaliśmy na drodze, ale w jego łożu! Co się okazało, Piotr nie był kompatybilny z rowerem, więc na nic już nie czekając pojechaliśmy przed siebie.

Droga nawet prosta, ale pod górki. Po kolei: Chwałki, Wysiadłów, Łukawa. Tutaj raczej nic nie trzeba pisać, bo droga prosta i ruchliwa, więc za dużo gadki nie było. Pierwszy postój w Jakubowicach w "naszym" sklepie co to my tam już stawaliśmy nie raz :). Swoje swoją drogą bo każdy sobie zakupił po piwie, ale mi zostało sprzedane piwo przeterminowane :/. Na szczęście się zorientowałem ;).

Po dokonaniu wymiany i konsumpcji ruszyliśmy dalej. Dalej główną drogą do Przybysławic i w prawo za Przybysławicami do Jankowic. Tutaj spokojna droga więc więcej rozmów i szaleństw na drodze, a mianowicie osiąganie prędkości max. :D.W Janikowie w lewo i dojeżdżamy do główniejszej drogi. Kierunek Bałtówka i skręt w prawo do Szymanówki gdzie można zakupić w "sezonie" oryginalne miotły :P. W Szymanówce skręcamy w lewy i znów spokojna droga. Teraz to rzut beretem do Nowego. Lasocin, Janów i jesteśmy w "domu" :).

Po uprzednim zakupie materiałów niezbędnych do zrobienia ogniska zabraliśmy się do robienia tokowego ogniska (logiczne, co nie?). Jednak nie mieliśmy chleba ani bułek i zostałem dobrowolnie zmuszony do pojechania i zakupienia tych składników. 2 sklepy a w nich 0 kompletne zero pieczywa :(. Nic my to zawsze dajemy radę. Więc czemu i nie teraz. A co to kiełbaskę zawsze trzeba jeść z chlebem? No, więc po skonsumowaniu szybkim i dokładnym ogarnięciu śmieci ruszyliśmy w drogę powrotną. Lecz po drodze zjechaliśmy z trasy w poszukiwaniu dobrego miejsca na łowienie ryb. Jako że szukającym trochę z tym zeszło, więc ja, doktor zajęliśmy się fotografowaniu pięknego okazu drzewnego.

Po powrocie rybaków powróciliśmy na trasę i prosto pojechaliśmy "brzegiem" Wisły w stronę Zawichostu. Po drodze łapał nas lekki deszcz, ale na nas to było za mało. Ha ! ;). Za Zawichostem musieliśmy poczekać na Doktora bo coś się zawieruszył po drodze ale po dotarciu do nas ruszyliśmy dalej do "Dwikozów" (I LO rządzi..). W Dwikozach postój przyogólnie znanym i lubianym markecie spożywczym. Po krótkim/długim (niepotrzebne skreślić) odpoczynku ruszyliśmy tylko z jedną myślą. Przed nami Doraz :). Jedni lubią takie górki, małe górki a co po niektórzy nie mają zdrowia do nich. Po, ekhm dłuższym oczekiwaniu na komplet Equipy pojechaliśmy dalej i bez większych ekscesów dojechaliśmy do Sandomierza.