Zachęcona przez FAramkę postanowiłam napisać kilka zdań relacji z pikniku rowerowego w Beskidzie Niskim.

Do wyjazdu zainspirowała nas nazwa pikniku: Rowerem przez magiczną krainę Łemków i Pogórzan. Szkoda tylko, że termin zbiegł się z wyjazdem na Roztocze, zdecydowaliśmy, że pojedziemy tam gdzie jeszcze nie byliśmy i spróbujemy swoich sił w trudniejszym terenie. Miejsce pikniku to Radocyna, miejscowość, którą trudno znaleźć na mapie i jeszcze trudniej tam dojechać. Mieliśmy dobrą mapę i wskazówki organizatorów, więc dojechaliśmy bez problemu. Najgorzej było jak skończył się asfalt, zaczęła się szutrowa, utwardzana kamieniami droga, którą jechaliśmy 7,5km. No i cel naszej podróży - schronisko i baza namiotowa nadleśnictwa Gorlice. Przywitali nas ciepło organizatorzy, dostaliśmy materiały nformacyjne, mapy, znaczki,identyfikatory itd. Początkowo mieliśmy spać w namiocie, były przygotowane, ale ze względu na padający deszcz i temp. stchórzyłam, zamieszkaliśmy w schronisku. Dopłaciliśmy do noclegów (30zł) od osoby, ale warto było. Schronisko po remoncie, pokoje z łazienkami, pełny komfort. Bardziej odważni mieszkali na kempingu.

Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy w trasę do Krempnej. Grupa jakieś 40 osób, większość na rowerach górskich, byliśmy pełni obaw jak spiszą się nasze, najważniejsze, że przestało padać i było dosyć ciepło. Początkowo szutrowa, błotnista droga, mijaliśmy dużo przydrożnych krzyży i kapliczek (typowe dla wsi łemkowskich) i pojedyncze drzewa owocowe, które wskazywały, że kiedyś mieszkali tu ludzie. Tak dojechaliśmy do wsi Grab, gdzie zaczął się asfalt. Do Krempnej trasa trudna, kilka długich ponad kilometrowych podjazdów, ale do przejechania bez schodzenia z roweru, piękne widoki i jeszcze piękniejsze zjazdy. Byli z nami przewodnicy z MPN, którzy opowiadali o historii parku, reszty dowiedzieliśmy się w muzeum przyrodniczym( warte odwiedzenia).
W drodze powrotnej odwiedzaliśmy drewniane kościółki i cerkwie, których na tym terenie jest bardzo dużo.

Nie będę szczegółowo opisywać tras, bo są one dostępne na stronie internetowej, ale wspomnę o trasie doliną Wisłoki gdzie główną atrakcją jest przejechanie kilka razy (chyba 6) rzeki, tak biegnie szlak, lub przejście, gdy woda jest dosyć wysoka.

Następnego dnia wybraliśmy trasę do Koniecznej, dalej do Zborowa (piękny zjazd po słowackiej stronie) i podjazd na Przełęcz Wysowską i stąd do Wysowej, pokrzepiliśmy się wodami mineralnymi w zdroju i w drodze powrotnej zajechaliśmy do stadniny koni huculskich w Regietowie, akurat trwała tam majówka. Po powrocie do Radocyny odbywały się zawody sportowe, Stefan brał udział w wyścigu, 5km pod górę, drogą szutrową, na czas, był piąty, czas 18 min.

Następnego dnia chętnych na trasy było coraz mniej, ale my jeszcze nie mieliśmy dosyć. Siedem osób ruszyło inną trasą przez Przełęcz Beskid na Słowację i w drodze powrotnej z długim 4km podjazdem do Koniecznej. Daliśmy radę bez schodzenia z roweru .Cały czas towarzyszyli nam na trasach przewodnicy ze stowarzyszenia Zielony Beskid, z nami przez 3 dni była na trasie Małgosia Lewek, której serdecznie dziękuję za miłe towarzystwo i przybliżenie historii terenu i zabytków. Organizatorzy zadbali też o wypełnienie czasu wieczorem: codziennie ognisko, występy zespołów muzycznych, pokaz wypalania dziegciu itp. Przejechaliśmy około 200km, w górach jest to bardzo dużo, jesteśmy bardzo zadowoleni z rajdu, jeszcze tam wrócimy, jest to teren bardzo przyjazny dla rowerzystów, znikomy ruch, dobrze oznakowane szlaki i trasy rowerowe. Dużo miejsc wartych odwiedzenia. Gorąco wszystkim bikerom polecamy.

Więcej informacji na stronie www.piknikrowerowy.beskidzielony.pl i www.mojegorlice.pl