Nasza FA chora, chorusieńka Frown, relacja więc zwięzła i krótka, żeby Dziewczę nie męczyło się czytając, wszak cenzura rzecz konieczna i być musi.

Na starcie "stare wygi" - czyli kwiat młodzieży, Dziabąg (wreszcie!), Pan Zbyszek (na godzinkę), Aga i ja.

Na trasie - cuda niewidy, rzeczy niesamowite i pospolite, niestety zwłaszcza te pospolite. Każdy zamyślony, o swoich problemach dumał. Tak na oko to tylko Kryha odprężony był i jak zwykle w krążownika się zabawiał. Dziabąg, miłośnik literatury romantycznej, "Dziady" analizował, Aga martwiła się, czy oby Wojtek dobrą kawę nam zrobił i czy tort truskawkowy w całości dojedzie. Pan Zbyszek nerwowo czas odmierzał, wszak tylko godzinkę mógł nam poświęcić. Jarek to już zupełnie nieobecny był, marzył i marzył, jak sie okazało to o rowerze wypędzlowanym na matowo. Fuji, jak to Fuji jeden temat Mu w głowie. A ja? Domyślcie się sami Smile

Klimontów - pierwszy postój. Odwiedził nas Nikita, więc chłopaki uchachane. Rower wypasiony, ciuchy z katalogu BGŻ. Więcej nie napiszę, bo zazdrość mnie od środka zżera. Każdy takie wyposażenie i bajery mieć chciałby.

Szymanowice - woda zimna, drzewa połamane, tak jakoś smutno. Tematem przewodnim były metryki: obecnych i nieobecnych Smile Tymczasem Karolcia wymyślała wciąż to inne zabawy i jakoś Jej udało się nas do uśmiechu zmusić. Piłka plażowa, ciuciubabka robi swoje, nawet Dziabąg ochoczo do robienia babek z piasku się przyłączył. Tylko FA leżała cierpiąc na tylnym siedzeniu... nie można było więc gromko się śmiać, nie wypadało, wszak Pani Prezes niedysponowana. A nuż wyskoczy znienacka i... (cenzura). Wobec takich okoliczności zewnętrznych postanowiliśmy ruszyć dalej.

Sulisławice - suma. Niestety wejść nie można, bo Dziabąg sobie buty stukające zafundował. Faceci w rajtuzach to byli, ale w szpilkach i to z przodu? To nazbyt perfidne, nawet na XXI wiek. Ruszyliśmy więc dalej.

Koprzywnica - wyczyściliśmy do cna kuferek Agi, więc po co dalej siedzieć? W drogę!

Ciszyca - prom kursuje, tylko czy był sens nim płynąć? Może i był, gdyż nie pobłądzilibyśmy w ciasnych uliczkach, ale z drugiej strony warto było się pogubić, gdyż Dziabąg, nowe powiedzonko zapodał, że tylko jego część zacytuję: ............dziady Smile

Burżuje 80 km wykręcili i Sandomierz ujrzeli. To tyle ode mnie na dziś.

P.S. Pozdrawiam wszystkich, którym grad wczorajszy z samochodów Góry Świętokrzyskie dla mrówek zrobił. Mój dach ma nowy design z niebieskiego w częściowo srebrny się przeobraził, a w dziurawym spojlerze chyba sobie kwiatki posadzę Smile Ale trzeba wziąć się w garść, wszak Blacharz Roman czeka Smile