8:56 - sama pod lodem z konsternacją w oczach, czyżby wszyscy przestraszyli się chmur wiszących nad miastem? No, aż tak, źle być nie mogło. Aczkolwiek zajeżdżająca srebrna fura nie wróżyła nic dobrego. Na szczęście Wojtek przywiózł dobre wieści: kobiety jadą. W międzyczasie zjawił się Jarek z Kryhą, który niedzielne pedałowanie od dokrętki rozpoczął i Piotrek. Yeah, zazdrość, zazdrość, zazdrość, ale Giant, ku pocieszeniu z zardzewiałym dzwoneczkiem, podobno kierownicą też, ale tego już nie dostrzegłam. Na starcie odwieczny problem: gdzie? Propozycje dwie: Ptkanów, czy Imielty? Wybraliśmy wariant płaski. Przyczyna prosta, wreszcie trzeba udowodnić, że jesteśmy Bike Equipą i te stówkę na liczniku zobaczyć od czasu do czasu warto (a nazbierało się tego 121).

Miłą niespodzianką było pojawienie się Miśka i Pana Janka, którzy przywitali się z nami wylewnie, choć Ozzy trafić z usciśkiem dłoni nie mógł za bardzo, a wszystko za sprawa podstępnych Sowietów Smile FA na starcie zrezygnowana jakaś, coś ta młodzież pesymistyczna teraz Frown Chociaż w sumie trudno się dziwić, po takiej porannej traumie, dziewczę myślało, że wojna albo i co! Sen brutalnie przerwany, to i jak miał humor dopisywać. A my takich bez roześmianych buziek na wypady nie bierzemy, więc na wycieczkę załapała się sprytem, że niby to na chwile i zaraz wraca. A odkąd to chwila trwa 9 godzin?

Ale dajmy temu spokój, kto był to wie jak było (to ukłon w stronę Piotra, który tutaj relację przestanie czytać, gdyż resztę sobie sam dopowie Smile

Nieznajomość terenu spowodowała, że w sześcioosobowej grupie wyrosło nam 3 przewodników. Kryha teren odczytywał z pamięci, Piotr z wachlarzem map i FA z GPSem. I się jechało wypatrując tajemniczego Don Pedro (przynajmniej ja), aż skończyły się sklepy i zaczął się las. A w nim ryczące dinozaury i złowrogie korzenie. Po lesie się niósł mój krzyk: stoję, idę, cofam się, leżę... jeszcze wówczas nie wiedziałam, co to znaczy leżeć Smile
Lilie jeszcze kwitły, dowód na pewno jest, pomost od X-manów i X-bab stał i cały dla nas. Powypinaliśmy się i pojechaliśmy ku molo, tutaj się miało dziać i nie zawiedli się co poniektórzy. Ileż jedzonka i z jagódkami i ze śliweczkami i z jabłuszkami. O mały włos by się zmarnowało! Ale katastrofy uniknęliśmy i zasłodziliśmy się po wsze czasy. Towarzystwo uradowane, a ja zatrwożona, z mocnym postanowieniem: "nic nie jem od dziś". W tę niedziele poznaliście moje prawdziwe oblicze, mnie kobiety-demolki Smile Jak już gdzieś wkroczę to ślad po sobie zostawię. Niczemu nie przepuszczę, czy to deska, czy to stojak metalowy.

Biesiada nie za długa była, może ploteczek zabrakło, wszak przed sklepikiem w Radomyślu większość nowinek sobie sprzedaliśmy i z "tłumu" padło - odwrót. Nieśmiałym krokiem podeszłam do roweru, czy oby wytrzyma? Ekspert orzekł, iż to gruchot niestabilny jest. Zasiadłam, jak i wszyscy, i w drogę powrotną ruszyliśmy. Zaczęło się od akcji - brzózka potrójna, wielce pożądana. Znaleźli, ale bez korzeni, jak więc rosła? A poza tym Bozia nie tylko mnie pokarała Smile

Potem narodził się pomysł dokrętki, na Zaklików. Jak wodniacy to wodniacy! Niebo doceniło nasze zapędy ku wodzie i po kropelce, po kropelce, a gdy się zorientowało, że nas to rajcuje to dało ile miało w rezerwach. Pytanie, czy o taka wodę nam chodziło? A były sygnały: i czarny kot, kandydat na alkoholika i wspomnienia o zeszłorocznym Baranowie. I po co było krakać? Zmoknięci, czy nie, postój w Radomyślu to mus i zakup loda, na który dzisiaj tylko Piotr się skusił. Skoro tradycji hołduje to niech marznie. My nie zamierzaliśmy, więc szamać musiał w locie, a w zasadzie w jeździe.

Powoli się pogubiliśmy po drodze, ale myślę, że wszyscy dotarli do domów. W pierwszą niedzielę sierpnia mam nadzieję, że usłyszymy "Bałtów wita was, Bałtów wita nas". Plim, plum, uwaga, uwaga, ciekawe czy FA tekst z youtube wrzuci Smile

P.S. Pozdrawiam wszystkich, którzy wiedzą, jakie pierwsze słowo w oryginale jest Smile

[dop. FA: czy chodzi o Warsa? Laughing]