Alutka się operdziela, więc skrobnę parę zdań o wycieczce do Karwowa.

Plany były ambitne, powiem nawet, że za ambitne jak dla mnie. Ostateczny plan: jedziemy do Kadłubka! Trasa akuratnia na powrót o przyzwoitej porze (która była wielce wskazana ze względu na popołudniowo-wieczorne koncerty na stadionie).

Kto obudził się za wcześnie, zdążył zdołować się tradycyjnym zepsuciem pogody w niedzielę.  Jednak był to fałszywy alarm: aura była wprost wymarzona. Jesień powitała nas słoneczkiem i ciepełkiem. Jeszcze przed radarami zatrzymaliśmy się na zrzucenie zbędnego odzienia wierzchniego Cool

W Radoszkach Alina złapała kapcia. Pierwszego na tej trasie (drugi w drodze powrotnej). Ostatnio kapcie jeżdżą parami... (tydzień temu Dziabąg złapał dwa przez 30km!)

Przed kolejne kilometry jechaliśmy między sadami i podziwialiśmy piękne widoki. W międzyczasie pokonywaliśmy podjazdy, zjazdy, przejazdy, najazdy... I tak, kurcze, do zajechania. No ale w końcu taki urok trasy do Karwowa.

Przy źródełku jedliśmy sernik od Agi (kulki mocy), Jola z Alutką śpiewały piosenkę o numerach i zdzwanianiu się, Majka robiła zapasy wody, a Sławek częstował zbieranymi z podłogi orzechami. Zasiedzieliśmy się troszkę tak w ogóle.

Kolejny postój: we Włostowie (a wcześniej jeszcze chwilkę przy kamieniołomie). We Włostowie pierwszy od nie-wiadomo-ilu kilometrów SKLEP. I dywagacje o imprezie na zakończenie sezonu. W zasadzie do niczego nie doszliśmy, ale może w najbliższym czasie wyklaruje się jakiś konkretny pomysł.

Z racji tych i owych wracaliśmy od tej pory główną drogą. Nie było za przyjemnie, ale najgorszy w tym wszystkim był wmordewind. Ze mną prawie wygrał. Zostałam w tyle i marudziłam (choć już w sobie). Zrobiło mi się miło jak dotrzegłam grupę czekającą na poboczu. Ale mój sokoli wzrok nie ogarnął drobnego szczegółu, który został zdekonspirowany dopiero po dojechaniu na miejsce: to po prostu kapeć, więc postój przymusowy. Całe szczęście nasze chłopaki są morowe i radzą sobie bez problemów z awariami.

Do Sandomierza wróciliśmy jakoś przed 15. Fotka pożegnalna na ruskim cmentarzu i do domku na rosołek. A CyberJola do Tarnobrzega przez Łoniów...