Niedziela 22 kwietnia 2012 roku o godz. 9:00 rano pod "lodem" napawała słonecznym optymizmem i zdobyciem za trzecim podejściem Międzygórza.
Pojawili się tacy, którzy się nie poddali i po nocce ze snem wygrali i oczywiście na tyłach nie pozostali. Także pojawiły się nowe twarze co cieszy. Grupa choć raz do zdjęcia stawała to ustawiać się musiała powtórnie, gdyż bikerzy dojeżdżali.

Zdjęcie autorstwa Wojcieca i w drogę za przewodnikiem – Jackiem, który od razu z uśmiechem na twarzy poinformował, że będzie trochę górek – co nie jest dziwne po tej stronie Wisły. Jednak przewodnik w peletonie gdzieś się gubił i na rozstaju dróg czekaliśmy, aż wskaże, w którą stronę podążać mamy. A były mylone a nawet przez Alutkę w polne drogi prowadzone... Dziabąg skapitulował i wybrał własną drogę – później nigdzie go już nie widzieliśmy. Pod pomnikiem w Pielaszowie, na ołtarzu Tomek opowiadał o swojej młodzieńczej służbie kościelnej. Po dojechaniu do Międzygórza dalsze przewodnictwo obrał napotkany Józek. Więc były zaliczone ruiny rycerskiego zamku, zarośnięte kamieniołomy, pozdrowienia od Jarka - który teren na Leżajsk badał, miał być jeszcze polski las - ale to odpuściliśmy. Jacek odjechał swoją drogą a my dopedałowaliśmy do sklepu w Kleczanowie i tu odpadło 5 osób, które za główną do domu wróciły, ponieważ czasowi do pracy byli – w tym ja czasowa informacyjno-porządkowo-naprawcza. Nam droga za główną do Sandomierza dobrze zleciała, od czasu do czasu zraszani zabłąkanymi kroplami deszczu. 

Po zasięgnięciu informacji reszta grupy zwiedziła włości Józka i szczęśliwi do Sandomierza powrócili.